-Violu,daj sobie z nim spokój.-truł mi mój papo.
-Tato,gadasz tak od paru dni.Jesteś nie do wytrzymania.Jestem szczęśliwa z Leonem i nic na to nie poradzę! Pogódź się z tym ,że no!-lamentowałam.
-Ale jak byłaś singielką mniej płakałaś,mniej się smuciłaś.A chłopak w tym wieku? Tylko pupę ci zatruję.
-Tato!Pogódź się z tym,że go k-o-c-h-a-m! Z nim jestem najszczęśliwsza.Jeśli poznasz go bliżej,to gwarantuję,że na pewno przypadnie ci do gustu.
-W takim razie niech przyjdzie do nas na kolację,chętnie poznam go bliżej.
-Dobra,ale i tak zobaczysz go w studio,więc cicho,jasne? Nie narób mi wstydu,błagam.
-Przecież nie zrobię króliczku.
-I właśnie teraz zepsułeś całą magię!-skarciłam ojca i weszłam na schody,a następnie do swojego pokoju.
Tam ubrałam się w jasnoróżową bluzkę,kremowe rurki,białe szpilki,a do tego miętową torebkę,o całkiem dużej pojemności.Usta podkreśliłam różową szminką,a rzęsy tuszem do rzęs Maxfactor'a.Wyglądałam całkiem ładnie,moim zdaniem.Teraz czekam na Ludmiłę,która zalega w łazience trzecią godzinę.Dlaczego ja jej na to pozwalam? Sama nie wiem.Ale ona zawsze tyle siedziała i siedzieć będzie,niech jej będzie.Usiadłam na łóżku po turecku.Zerknęłam na ekran swojego białego Smartphon'a. 7:43. Jeśli Ludmiła nie wyjdzie z tej łazienki w ciągu dwóch minut sama pójdę do szkoły.
Podążam właśnie z moją Friends do studia.Dzisiaj mamy zaprezentować nasze piosenki grupowe,solowe i zespołowe naszemu dyrektorowi-Pablo.
Ludmiła odziana w różową sukienkę,czarne szpilki i pięknie spięte włosy świetnie wygląda.Odkąd jest z Federico zaczęła o siebie bardziej dbać.Nie wiedziałam,że się tak da..
-Sis,co myślisz o moim makijażu?-spytała przed wejściem do studia.
-Moim zdaniem jest śliczny.
-Dziękuję.Piękną masz bluzkę,wiesz?
-Teraz wiem.Wydawała mi się taka zwyczajna..
-Nie,skądże,jest prześliczna,pożyczysz mi ją za tydzień?
-Jeśli ty pożyczysz mi te piękne szpiki,wiesz,te złote od Christiana.
-No jasne! Umowa stoi-przybiłyśmy piątkę,a ona wzięła mnie pod rękę.Powędrowałyśmy do głównej auli.
W sali aż roiło się od uczniów.Franczeska gdzieś latała,a Camilla skakała ze szczęścia,albo coś jej wlazło w majtki (od aut: xDDDD) O co chodzi...Podeszlam do Natalii,ktora byla najspokojniejsza z towarzystwa.
-Nata,dlaczego dzisiaj jest takie zamieszanie?-spytałam koleżankę.
-Dzień otwarty. Powiedz proszę,że nie zapomniałaś!
-Ja? em..nie..
-Violetta-zmroziła mnie wzrokiem.
-Zapomniałam,ale ..
-Przećwiczyłaś piosenkę z Leonem?
-Nie,ale zaraz to zrobię.
-Lepiej idź teraz,bo za dziesięć minut zaczynamy!
-Ok.
****
-Nie gniewasz się?
-Oczywiście,że nie skarbie,ja też zapomniałem o dniu otwartym-uśmiechnęliśmy się
-Cieszę się,bo..-nie dane było mi skończyć,bo do sali wparował Antonio i kazał iść wszystkim do garderoby,żeby się przebrać.Leon złapał mnie za rękę i poszliśmy do szatni
****
Stoję w różowym szlafroku,tak jak reszta dziewczyn.Chłopcy są już przebrani,czekają tylko aż skończymy nasze fryzury i makijaż.
-Dzieciaki,pamiętajcie,zero stresu! Taka publiczność jest dla was pestką,śpiewaliście na kilkunastu imprezach,festiwalach (...)-wymieniał nauczyciel.-chce ktoś coś dodać?-spytał po zakończeniu monologu.
-Ja bym chciała-podniosłam rękę,a Leon objął mnie w pasie.
-Pamiętacie naszą wycieczkę do Sewilli? Do tego studia,które założył ser Antonio? Pamiętacie tą tabliczkę z mądrym cytatem?-pokiwali przecząco głową-przypomnę wam-przytaknęli-''Każde ryzyko jest krokiem ku przeznaczeniu''.-wyrecytowałam krótki,choć pochłaniający mądrość cytat.
-Słyszycie to?-szepty uczniów ucichły.Słychać było naszą publiczność,która chciała żebyśmy wyszli już na scenę.Nie dziwię im się,gdybym nie należała do Studia też bym tak piszczała i aplausowała.
-Pamiętajcie,razem jesteśmy zespołem,nie ma w nim lidera,nie ma osób ważniejszych.Wszyscy jesteście równie utalentowani jak wszyscy.A teraz na scenę! Violetta ściągał szlafrok i pokaż im kto tu rządzi!-popędził mnie nauczyciel.Wyplotłam się z objęć Leona i biegłam w stronę sceny.
-Poczekaj!-zawołał mnie,obrócił i pocałował.-połamania tych ślicznych nóg
-Nie,dzięki-zaśmiałam się,puściłam wszystkim całusy i wbiegłam na scenę.
-Kochani jesteście?!-krzyknęłam,bo w tle leciała dość głośna muzyka.W ramach odpowiedzi uzyskałam mocne piski i oklaski.
-Zaczynamy-pokiwałam głową.
W tle poleciał podkład to piosenki Supercreativa. Moje włosy wirowały,dzięki wentylatorom zamontowanym na scenie,były one nie widoczne dla innych.W połowie piosenki goście zaczęli wyklaskiwać mi rytm.Ruszałam biodrami,skakałam,klaskałam,robiłam razem z moją publicznością ooochh! Uuoooł!
Byli bardzo skłonni do współpracy.Po skończonej piosence posłałam buziaki (mam nadzieję) nowy uczniom i wybiegłam.Na scenę weszła Ludmiła z piosenkę Quiero.Nie powiem..blondynka ma niezwykły talent.Zrezygnowała z muzyki,chciała sama grać na gitarze,żeby stworzyć lepszy nastrój. Udało jej się to.Publiczność była zachwycona...
Następnie na scenę weszła Naty z piosenką Habla si puedes.Poszło jej genialnie.Hiszpanka ma wspaniały talent,choć ona sama jeszcze o tym nie wie.Coś czuję,że to będzie jej rok...
Potem wkroczył zespół dziewczyn z piosenką Algo se siente. Mają super talent! Potem weszli chłopcy z Saltą,następnie Franczeska z Andreasem z En girą.Nie sądziłam,że można zrobić z tego duet,a jednak się myliłam...Potem przyszła kolej na mnie i Leona.
Zaśpiewaliśmy podemos,bo nie przećwiczyliśmy wcześniej piosenki.Pomimo tego nasi widzowie byli pod sporym wrażeniem.Dostaliśmy owacje na stojąco,a któryś z chłopców krzyknął Pocałuj ją,no!
Leon spojrzał na mnie,a ja na niego.Zaśmialiśmy się.Ja pokiwałam głową,a on puścił mi oczko.
Przybliżyliśmy do siebie,a po chwili nasze wargi były miażdżone przez siebie wzajemnie.Publiczność zaczęła klaskać i piszczeć,a jeszcze inna część śpiewała Podemos..Fajnie z ich strony,nie?
*****
Po skończonym występie musieliśmy przebrać się na spotkanie z dziennikarzami,co było raczej trudne,bo mieliśmy tylko piętnaście minut,a są tylko trzy przebieralnie.Na szczęście zdążyliśmy minutę przed czasem i mogę skromnie powiedzieć,że efekt wyszedł zniewalający...
-Panienka Violetta i panicz Leon..-zwrócił się do nas jeden z dziennikarzy.-mogę prosić o zdjęcie? Taka piękna z państwa para.
-Ja się zgadzam,a ty,Leon?
-Skoro ty się zgadzasz,to ja nie mam wyjścia-zaśmieliśmy się na jego odpowiedź.Nawet on się zaśmiał..Nieźle..
-Bardzo dziękuję,zgodzicie się na krótki wywiad? Nalegam,córka mnie zabije-uśmiechnął się.My przytaknęliśmy głowami,że się zgadzamy.
-Panienko Castillo... Czy cieszy się pani,że dała panu Verdas'owi jeszcze jedną szansę? Żałuje pani?
-Wie pan,co? Jeśli miałabym wybierać między karierą,a miłością,z pewnością wybrałaby to drugie.To miłość wyzwala u nas najlepsze cechy.Sława,pieniądze i blask fleszy,to sprawa czwartorzędna,jak ja to mówię-delikatnie chichoczę-Naprawdę.Przez miłość dużo się w moim życiu zmieniło..Mój charakter uległ znacznej poprawie,jestem radośniejsza i wiem,że mam dla kogo żyć-złapałam dłoń Leona,która spoczywała na jego kolanie,on się lekko uśmiechnął.-podsumowując...Miłość i Leon..to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać..Serio.-kończę swój monolog i uśmiecham się.
-A ty Leonie.. Wybrałby pan p.Violettę czy karierę?
-Powiem zwięźle i na temat: Oczywiście,że wybrałbym moją kochaną Violę.Dzięki niej chce mi się żyć.Kariera nie jest wcale najważniejsza..
-Czyli jednak się kochacie! Chcecie powiedzieć coś swoim fanom?
-Ja-powiedziałam pierwsza-nigdy nie stawiajcie kariery ponad wszystko.Pielęgnujcie swoje związki,a jeśli nie znaleźliście swojej połówki dbajcie o bliskich,bo teraz oni są najważniejsi..Kto wie..? Może za kilka lat już ich nie będzie? Mam nadzieję,że weźmiecie sobie to do serca.Buziaki!-śmieję się gardłowo
-A ja dodam tylko tyle: bądźcie sobą,nie zmieniajcie się.-podsumował mój chłopak.
-Dziękuję za wywiad
-To my dziękujemy-odpowiedzieliśmy razem,na co się lekko i cicho zaśmialiśmy.
*******
-Tak Camilla,kocham Diego i co z tego?
-Nic,nic..głośno myślę..
-No powiedz..
-Naprawdę nic..Po prostu chcę żebyś była szczęśliwa i już nie cierpiała.
-Dzięki..
****
-Federico,proszę cię,nie bulwersuj mnie!
-Ludmiła,posł...
-Nie,nie,nie! Przez Jessicę nie pójdę do spa,rozumiesz?! Na dodatek znowu namiesza w życiu Violetty i Leona,nie możemy do tego dopuścić..
-To co niby mamy zrobić,hm...?
-To... (....)
****
-Ubieraj i jedziemy-patrzę się na Leóna jak na wariata
-Nie pojadę tym czymś!-oburzam się i wskazuje na motor,czyli maszynę śmierci
-Ufasz mi?
-Oczywiście,że tak! Jak możesz wątpić?-wybucham
-To nie marudź,nie chcę się spóźnić na kolacje z teściem.
-Teściem?
-A nie?
-Ja nic nie mówię. Dawaj ten pieprzony kask i jedziemy-mówię
-Nie fochaj się kochanie..Mam nadzieję,że zostaniesz u mnie na noc-mruczy mi do ucha
-No zostanę,zostanę...
-Jedziemy?
-A muszę?
-Violetta-patrzy na mnie wściekły.
-Dobra-wsiadam na motor-a ty co? rusz dupę i siadaj-nakazuje zła
******
Zsiadam z motoru Leóna i czekam aż schowa nasze kaski do schowka.
-A nie powinienem coś mu kupić? wina? czekaj! idę do sklepu!-rzucił i szybko wsiadł na motor i ruszył przed siebie.Super! Zostawił mnie i pojechał po jakieś głupie wino, żeby dogodzić mojemu ojcu! Ej,ej...czy on się go boi?! Nie..to nie w jego stylu..to by było..dziwne...Zaczynam chichotać pod nosem.
Ught! Czekam na tego człowieka od dwudziestu minut, a jego w dalszym ciągu nie ma! Ileż można kupować trunek procentowy? Czy ten głupek wiedział,że pół kilometra stąd jest sklep alkoholowy?! Jego inteligencja mnie dobija,a ja i tak go kocham..
Po pięciu minutach słyszę warkot silnika. No wreszcie!
-Ileż można czekać?-pytam kiedy zsiada z motoru ze zwycięskim uśmieszkiem.
-Wino kupowałem-oznajmia-lubi białe?
-Uwielbia,a teraz chodź,i tak długo każemy na siebie czekać!
-Ok..Dobrze wyglądam?
-León-karcę go
-Co?
-Ogarnij się cfelu i właź wreszcie do tego domu-krzyczę.Dzwonię dzwonkiem i splatam nasze dłonie w jedność.Otwiera nam mój tatko ubrany w niebieską koszulę,czarne spodnie i pantofle tego samego koloru.Nieźle..
-Dzień dobry panie Castillo.Ja..em..wino przyniosłem-wydusza z siebie i podaje mężczyźnie wino,na co on się dziwnie na niego patrzy
-Moje ulubione,dziękuję-uśmiecha się przyjaźnie w stronę Leóna-proszę,wejdźcie-zachowuje się jak prawdziwy gospodarz.
-Siadajcie do stołu,Olga zaraz przyniesie jedzenie-dodaje.Siadam obok ojca i Leóna..dziwnie czuję się siedząc pomiędzy tą dwójką..Po chwili nasza cudna gosposia przynosi nam kurczaka w sosie koperkowo-jogurtowym i czarną herbatę. Dziękujemy jej i odchodzi.
-A więc Leónie..interesujesz się motorami?.-pyta mój ojczulek
-Tak-odpowiada krótko
-Długo się interesujesz tymi maszynami?
-Czy ja wiem? Chyba od 12 roku życia.
-O..ja jak miałem tyle lat miałem swój pierwszy motor.
-Jak miło-dodaje
-A pan,panie Castillo czym się pan zajmuje?
-Wychowaniem córki,poza tym mam własną firmę w Los Angeles i chcę żeby moja córka ją poprowadziła,ale ona odmawia
-Violetto,nie wypada odmawiać ojcu,zgódź się-patrzę na niego złowrogo.
-Prowadzenie firmy to nie moja bajka.Wolę wieźć spokojnie,nudne życie.
-Ależ Violetto-karci mnie tato-rozmawialiśmy o tym.
-Zastanowię się,ok?-prycham
-A wy? jakieś plany na przyszłość?-zwraca się do nas
-Jeszcze o tym nie myśleliśmy-mówię przed Leónem.
-Czyli mam rozumieć,że Leónie,nie chcesz dzielić z Violą przyszłości?
-To nie tak panie Castillo. Po prostu niedawno do siebie wróciliśmy i nie wgłębialiśmy się w tego typu tematy.
-Ale mam nadzieję,że masz dobre zamiary wobec mojej córki?-upewnia się
-Oczywiście-zapewnia.
********
-Wrócę jutro tato.-oznajmiam.
-Dlaczego?
-Przecież mówiłam ci,że zostaję na noc u Francesci,nie mów,że zapomniałeś!
-Y..e..nie,nie..baw się dobrze..A może ty zostaniesz?-zwraca się do mojego chłopaka
-Bardzo chętnie,ale chcę odwieść Violettę do Franczeski,w końcu jest już ciemno-kwituje
-Dobry z ciebie chłopak.
-Dziękuję
Do jego domu dojeżdżamy dziesięć minut później.Od progu zaczynamy się całować.
-Pragnę cię-szepczę wprost do ucha chłopaka,na co on zabiera mnie do sypialni.Reszty możecie się domyślić.....
******
Patrzę w stronę mojej ukochanej.Słodko śpi.Zważywszy na to,że zaschło mi w gardle idę do kuchni. Z lodówki wyciągam schłodzony sok pomarańczowy.Wypijam szklankę,po czym siadam na krześle.Nie chce mi się spać,więc nie idę do łóżka.Po chwili czuję czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Gdzie uciekasz?-pyta kusząco.
-W gardle mi zaschło-oznajmiam
-Yhym...
-Do twarzy mi w mojej koszuli-śmieję się
-Dziękuję.-całuje mnie namiętnie,po czym podwija
-Teraz bawimy się na moich zasadach-nabija się na mojego penisa.Robi wolne,delikatne ruchy.Łapie ją za biodra i ciągle na dół,ona podbiera się rękoma na moich nogach.Przymykam oczy z podniecenia...Boże jak ona na mnie działa!
Po chwili wstaje i rozpina guziki koszuli...Mruczy przy tym i wywija pośladkami.Boże! Jaka ona zmysłowa i seksowna! Mym oczom okazują się dwa,ogromne ''balony'' łapie je i miętosi.Patrzę na nią i pożeram ją wzrokiem.Kładzie się na stole i rozszerza nogi.Podchodzę do niej.Wchodzę w nią gwałtownie i mocno.Ona pojękuje.Poruszam się w niej ostro.Chciała ostro? to zerżnę ją jak sukę.